poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 11 Ognista Whisky

-Malfoy, Misiaczku-Pysiaczku! Gdzie jesteś? -O nie! Tylko nie to! Pomyślałem i pobiegłem w stronę pokoju życzeń. Nie miałem najmniejszej ochoty spotykać teraz mojej wielbicielki Hailey.
  Wciąż nie mogłem zapomnieć o Allie. Hailey była opaloną blondynką o okrągłych kształtach, mimo wszystko nie podobała się.
*Kiedyś?
-Owszem.
Teraz?
-Nigdy!*
 Teraz wydawała się po prostu idiotką. Jej różowe ubrania, wysokie szpilki i słodki głos przyprawiały mnie o mdłości.
  Rzuciłem ją milion razy, ona jednak ciągle powtarzała, że były to tylko takie "przelotne sprzeczki". Miałem jej dość. Wolałem Allie. Osobę, która potrafiła mnie zrozumieć.Od kiedy ją poznałem stałem się bardziej uczuciowy. Nie mogłem do tego dopuścić. Przy niej mogłem być płaczką, ale w świetle dnia musiałem zachować maskę.
-Czego? -Wycharczałem na blondynkę.
-Dracuś!!! Gdzie się podziewałeś, szukałam cię! -Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Odepchnąłem ją szybko, tak, że zachwiała się na obcasach.
-Mówiłem ci, że to koniec.
-No co ty opowiadasz, kochanie? -Na jej twarzy wykwitł uśmiech. Wredny, podstępny uśmiech.
-KONIEC. -Wysyczałem.
-Czy to ta Allie tak na ciebie działa, słonko? -Zapytała widząc zdenerwowanie na mojej twarzy.
-Nie twój zasrany interes.
-Ale przecież ona jest taka... Brzydka, nijaka... A ja? Tak piękna...
-Chyba śnisz. -Wymamrotałem.
  Dziewczyna podeszła do mnie założyła swoje udo na moje biodro, po czym wpiła się w moje usta. Nienawidzę się za to, co wtedy czułem. Nie opierałem się- To było najgorsze. Zastanawiałem się czy poddać się pokusie czy raczej mocno ją odepchnąć. Ale nie byłem na tyle silny, by zrobić to szybko.
-Draco? -Usłyszałem cichy szept zza moich pleców. Nie. Nie. Nie. Nasza relacja nie może się teraz zakończyć przez tą głupią uwodzicielkę.


***


  Patrzyłam się z szokiem na -do niedawna- swojego ukochanego obściskującego się z wysokim ideałem. Hailey.
  Błyskawicznie oderwał się od kobiety. Zaczęłam się powoli cofać w przeciwnym kierunku. Wyciągnął dłoń, jakby chciał mnie do siebie przyciągnąć niewidzialną wstęgą.
-Allie ja...
-Nie odzywaj się do mnie! Nie dotykaj mnie! Nie myśl o mnie! -Wrzasnęłam i udałam się biegiem na błonie.
  Łzy leciały mi po policzkach strumieniami. Wybiegłam na dwór. Miałam ochotę zrobić coś strasznego. Zabić się? Może wybić okno? A może po prostu uciec do zakazanego lasu i umrzeć pożarta przez jakiegoś potwora?


***


  Chciałem za nią pobiec, ale nie mogłem. Byłem zbyt wstrząśnięty tym wszystkim. Miałem jedynie nadzieję, że jest w swoim pokoju i nie robi nic głupiego. Odepchnąłem Hailey krzycząc: ,,Jeśli się do niej zbliżysz to wyrzucę cię przez okno ty szmato" i szybkim krokiem udałem się w kierunku pokoju życzeń.
  Złapałem butelkę ognistej whisky i otworzyłem ją dopiero na miejscu, które wymyśliła wcześniej Allie. Udałem się na balkon.
  Pociągnąłem chyba z pół butelki, gdy nagle moim oczom ukazała się jakaś osoba biegnąca w stronę zakazanego lasu. Nie miałem wątpliwości, że to ona. Postać miała ten sami kolor włosów i zielone akcenty na szacie, co widać było nawet z daleka.
  Byłem strasznie uchlany, jednak jakimś cudem udało mi się wsiąść na miotłę opartą o ścianę. Odepchnąłem nogi od podłogi i wyleciałem w powietrze. Trudno było kierować tą starą miotłą, jednak będąc dobrym szukającym nie miałem z tym większego problemu.
  Zahamowałem gwałtownie widząc, że las znajduje się blisko. Rzuciłem bez namysłu zamiataczkę i wrzeszcząc imię Allie puściłem się biegiem przez las. 


***



  Wzięłam ostry kamień w dłoń i przyłożyłam go sobie do nadgarstka, bo jak na złość potwory, zjawy i inne takie, się nieco "wyczerpały". Usłyszałam swoje imię. Musiałam działać szybko zanim...
-Petrificus totalus! -Usłyszałam Malfoy'a za swoimi plecami. Powoli osuwałam się w pełni świadoma na ziemię, a chłopak złapał mnie w ostatniej chwili. Czuć było od niego alkohol.
  Wziął mnie na ręce, a ja nie miałam jak się poruszyć. Usiłowałam wielokrotnie wrzasnąć, żeby mnie puścił lub go kopnąć, ale wszystkie moje próby skończyły się na niepowodzeniu.
  Malfoy cudem wywlekł mnie z lasu sam ledwo stąpając po ziemi, co chwile mamrocząc coś o tym jaką jestem idiotką i że nie ma pojęcia dlaczego się we mnie zakochał.
  Docieraliśmy powoli do zamku. Mieliśmy spore szczęście, że w bramie stał Blaise, bo inaczej Malfoy pewnie zasnął by na trawniku, a ja byłabym uwięziona przez całą noc nie mogąc się ruszyć.
-Smoku! Cholera co wam się stało?!
-Czymaj joooł... Nie paplaaaj... -Wymamrotał i podał mnie skołowanemu Zabiniemu. Ruszył chwiejnym krokiem do jakiś krzaków co chwila zwijąjąc się w pół, zapewnie miał mdłości.
  Blaise wymamrotał przeciw zaklęcie i ostrożnie usadził mnie na ziemi.
-Allie co jest z nim?
-Upił się. -Wymamrotałam i zamknęłam oczy.
-Dlaczego?
-Bo... On... Ja widziałam jak... był z...
-Z kim?!
-Z Hailey.
-I co oni...?
-On ją obejmował i... -Z moich oczy wypłynęły łzy.
-Poczekaj, ide mu pomóc, Allie. Nie ruszaj się z tąd.
  Blaise pobiegł w stronę krzaków i po chwili trzymał na ramieniu nieprzytomnego blondyna. Jęknęłam cicho i pomogłam mu go nieść do skrzydła szpitalnego.

 Po całym tym cyrku załamałam się w sobie. Byłam mu potrzebna, a on mi. Blaise po drodze wytłumaczył mi, że Hailey od zawsze robi mu takie numery, gdy widzi, że ktoś mu przypadł do gustu.
 Nie miałam mu tego za złe. Bardziej złościłam się na siebie za tą próbę samobójstwa, bo o mało co nie ucierpiał przez nią mój obiekt westchnień.
  W końcu udało nam się dojść do skrzydła. Pani Pomfrey przyjęła nas oboje z zaskoczoną miną. Za nim się obejrzałam, trwałam już w objęciach morfeusza...




Podoba się? Wiem, większość z was zapewne nie spodziewała się Draco z kacem, ale no cóż... Nigdy nie wiadomo co los nam zgotuje :D 
Zachęcam was do komentowania! To mnie motywuje ! :*
  
 Udanych świąt dzieciaki :)

2 komentarze: