piątek, 27 marca 2015

Rozdział 6 Tiara Przydziału

 Zasłoniłam twarz rękoma opierając łokcie na kolanach. Ciekawe czy babcia i ciocia wiedziały... Przecież musiały wiedzieć! Kto by nie wiedział? Pansy mówiła, że szukali mnie przez około 10 lat! A może... Babcia to wcale nie MOJA babcia? Może zostałam porwana właśnie przez ciocię? Nie... Ciocia byłaby zbyt niekompetentna na porwanie. Pewnie zgubiłaby się w przedsionku ministerstwa... Mimo woli uśmiechnęłam się. Nie, to nie mogła być prawda.
-To co robimy? Trzeba jakoś ją dostarczyć do Valentines'a! -przerwała ciszę Pansy.
-Przede wszystkim. -Zaczęłam chłodnym tonem. -To nie "my" tylko ja. To sprawa rodzinna.
-Allie, jesteś najbardziej poszukiwaną szesnastolatką w kraju!
-A wam nic do tego.
-Tyle lat wszyscy cię szukali, a ty po prostu sobie to olewasz. A ty, Draco -Odwróciła się do chłopaka. -Nazywałeś ją szlamą!
  Spojrzała z wściekłością na Malfoy'a, po czym dodała:
-On ma świra na punkcie czystości krwi. Musisz mu wybaczyć... -Pogładziła go pieszczotliwie po włosach. Wzdrygnęłam się i odwróciłam wzrok.
  Poczułam nagłe ukłucie zazdrości. Ja nigdy nie miałam szczęścia do facetów. Zawsze trafiały mi się jakieś gnojki, albo tacy, co chcieli tylko gadać przez internet i się w ogóle nie spotykać. Ale tym dwojgu nie brakowało szczęścia, widać było, że się kochają.    -Opadłam na oparcie fotela i podciągnęłam kolana pod brodę kierując wzrok na okno. Z oddali wynurzał się piękny zamek z wysokimi wieżami. Był naprawdę cudowny, miło było pomyśleć, że to w nim mieściłaby się szkoła magii...
-To jest Hogwart? -wyszeptałam z nadzieją w głosie. Miałąm już dość tych zwykłych białych, niebieskich lub czerwonych placówek. Były takie zwykłe. Nie podobały mi się.
-Tak, to on... Należałoby się już ubierać. Chodź Allie, weź szatę i idziemy.
  Rozsunęłam walizkę i starałam się wyjąć odpowiednią rzecz. Było tego pełno, wszystko szare, czarne lub białe. Żenada.
-Które?
-To. Na razie nie masz krawata, bo nie wybrano ci domu.-Wskazała Pansy na szary sweter, białą wykrochmaloną koszulę oraz krótką jak na mundurek spódnicę. -O, i jeszcze to. -Wskazała na coś w rodzaju płaszcza Wzięłam ubranie bez słowa i udałam się za koleżanką.


-Allie. -Zatrzymała mnie Pansy. -Ślizgoni wysiadają na końcu, my się nie przepychamy przez ten tłok spoconych ludzi.
-Aha... Okej.
-Mam nadzieję, że cię przydzielą do nas.
-Ja też... W sumie to tylko was tu znam.
-Mimo tego, że Draco...
-Nie obchodzi mnie ten idiota. Oj... przepraszam nie chciałam cię urazić, zapomniałam, że z nim chodzisz.
-Okej, masz podstawy, żeby tak sądzić. Idziemy. -Powiedziała Pansy i złapała mnie za rękę ciągnąc w kierunku drzwi. -Allie ty idziesz do tego wielkiego idioty, Hagrida. Razem z pierwszoroczniakami.
-Okej. -Wzruszyłam ramionami i udałam w kierunku wielkoluda w płaszczu z futer.
-O, Cholibka! Czy to Allie Valientines? Dumbledore mi o tobie opowiadał. Chodź, idziemy na przeprawę przez jezioro.
-Dobra. -Uśmiechnęłam się do Hagrida. Dlaczego Pansy nazywała go idiotą? Może mówił dziwnie, ale to nie znaczy, że jest niekompetentny.
-No to za mną wszyscy! I do łódek! Raz, raz!
  Wsiadłam do łódki razem z paroma innymi podekscytowanymi uczniami, ja jednak strasznie się nudziłam, byłam bowiem od nich starsza i zupełnie inaczej odbierałam te legendy o wielkich ośmiornicach, czy kałamarnicach. Choć muszę przyznać, że raz chyba widziałam jakąś mackę, dość dużych rozmiarów wynurzającą się z wody.
  W końcu dopłynęliśmy do brzegu. Pospiesznie wysiadłam z łódki. Hagrid powiedział, że powinnam teraz iść razem z resztą za Mcgonagall, która wprowadzi nas do wielkiej sali.
  Usłyszałam, jak jeden z pierwszoklasistów mówił, że będą nam robić jakieś okropne testy... Szczerze mówiąc na początku się przestraszyłam. Nie wiedziałam jak wygląda to wybieranie domu i całą ta ceremonia, nikt również nie pofatygował się, żeby mi o tym opowiedzieć.
  Ale moje obawy rozwiały się gdy razem z resztą dzieciaków weszliśmy do sali. Była ona prze ogromna. Mieściły się w niej cztery obszerne stoły zapełnione przez masę ludzi kierujących swoje spojrzenia na mnie. Nie było się co dziwić, ponieważ przy nich wyglądałam co najmniej śmiesznie. Byłam od nich wyższa o około dwie głowy, więc musiało to wyglądać dziwnie.
  Pani Mcgonagall zaczęła wyczytywać po kolei nowych uczniów. Miałam tego pecha, że żądna z osób nie miała nazwiska na literę "W" lub "Z" więc zostałam wyczytana jako ostatnia. Podeszłam do taboretu i wciągnęłam na głowę brudną, starą czapkę.
-Allie Valentines. -Wycharczała po chwili tiara. -Córka Henrego i Lindy Valentines... Twój ojciec był w Slytherinie, a matka w Revenclovie wiesz? No cóż, ty jesteś również utalentowana... Masz w sobie mnóstwo magii, jesteś wygadana i sprytna, ale i bardzo mądra. Odziedziczyłaś same najlepsze cechy po rodzicach. -Po sali przeszły szepty. Ludzie kojarzyli mnie z moimi rodzicami, ale dopiero teraz mieli pewność. Spojrzałam na stół nauczycielski, nauczyciele również byli trochę wstrząśnięci. Wszyscy oprócz Dumbledora, staruszka o długich włosach i majestatycznej brodzie. Miał na swoim haczykowatym nosie okulary połówki. -W takim razie... Ze względu na twoich nowych przyjaciół, którzy są gotowi ci pomóc... SLYTHERIN!
-Tak! -Wyrwało mi się, odłożyłam tiarę i po pędziłam do wiwatujących ślizgonów. Zauważyłam po drodze przyjazne spojrzenie Pansy i złośliwe oczy Malfoya... Moi nowi przyjaciele...




 

5 komentarzy:

  1. Koffam cię. Czekam na kolejną część :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :3
      Cieszę się, że czytasz moje opowiadanie i na bierząco je komentujesz :) Niestety muszę cię poinformować, że przez jakieś 5 dni nie będę pisać z uwagi na naukę ;/

      Allie

      Usuń
    2. Nieeeee tylko nie to :-(

      Usuń
  2. Miałaś spr szóstoklasisty?

    OdpowiedzUsuń
  3. Aby Allie zaprzyjaźniła się z Pansy ^^ a Draco... kocham <3

    OdpowiedzUsuń